Warszawka – syczą ci, którzy pod Wawelem nędzę cierpią, przynajmniej moralną. Krakówek – prychają ci, którym Pałac Kultury musi starczyć za dziedzictwo. W rozmowach przekomarzamy się (bywa złośliwie): – Czy Kraków zacniejszy, czy Warszawa mądrzejsza?
Warto sobie przy tej okazji przypomnieć, jak te relacje wyglądały w historii. Jak to król jegomość Stanisław August raz jeden do Krakowa zjechał i naciął krakusów na wydatki, niewiele dając w zamian. Jak pochodzący spod Lublina Aleksander Głowacki (znany również jako Bolesław Prus) wytykał warszawski bajzel i krakowską pretensjonalność. Jak po powstaniu warszawskim chroniono warszawiaków pod Wawelem, choć zgrzytano przy tym zębami. I jak w epoce PRL pewien krakowski profesor nie chciał Warszawy odbudowywać, a warszawski – chciał z Krakowa przytulić tyle zabytków, ile się tylko da.
A współczesność? To już rozmowy, rozmowy, rozmowy…
Krytyk Maciej Gablankowski o tej książce: „Czy różnice między Krakowem a Warszawą naprawdę istnieją? A może to wszystko jest tylko pretekstem, by na nowo odkryć obie te metropolie? Witold Bereś pokazuje, że w tej debacie nie chodzi o ostateczne rozstrzygnięcia, lecz o ciągły dialog między dwoma miastami, które – choć różne – nie mogą bez siebie żyć. W końcu, gdyby nie Kraków i Warszawa to zostalibyśmy – jak Himilsbach z angielskim – tyle że z Kielcami”.
[fragmenty]
Wiek XX: POWOJNIE, CZYLI PRL
Tuż po wyzwoleniu pojawiło się pytanie o przyszłość Warszawy. I o przyszłość Krakowa. Zważywszy, że Warszawa została w powstaniu kompletnie zrujnowana, byli tacy, którzy sugerowali, że Kraków na powrót powinien zostać stolicą Polski – nie tylko kulturalną, ale i polityczną. (…)
Wtedy na scenie krakowskiej pojawia się prof. Stanisław Lorentz.
To właściwie ikona (choć dla wielu kontrowersyjna) walki o warszawskie zabytki. Dość powiedzieć, że był dyrektorem Muzeum Narodowego w Warszawie nieprzerwanie od roku 1936 do… roku 1982 (z przerwą na II wojnę światową). A i ta przerwa nie oznaczała bynajmniej, że zaprzestał walki o warszawskie zabytki. To on po kapitulacji miasta rozpoczął współpracę z niemieckim komendantem Warszawy gen. Friedrichem von Cochenhausenem jako łącznik władz cywilnych.
To dzięki niemu w 1942 roku Niemcy odstąpili od planu zniszczenia pomnika Jana Kilińskiego (pomnik wylądował w podziemiach Muzeum Narodowego). A zaraz po upadku powstania, jesienią 1944 roku, za wiedzą między innymi Stanisława Podwińskiego, pełniącego w przedwojennym Ministerstwie Spraw Wewnętrznych funkcję dyrektora Departamentu Samorządowego, podjął decyzję o rozmowach z hitlerowskimi namiestnikami na dystrykt warszawski, by uratować, co się da, z tkanki miasta. (…)
Nim do spotkania doszło, Lorentz nawiązując liczne kontakty z przedstawicielami nauki, sztuki i kultury, którzy mogliby być pomocni, gdyby planowana akcja ratowania miasta doszła do skutku, wysłał też rektora Włodzimierza Antoniewicza i dyrektora Witolda Suchodolskiego do Krakowa. Mieli się zorientować, jaka tam jest sytuacja, kto z warszawskich działaczy kulturalnych tam się znajduje i mógłby pomóc w ratowaniu dóbr kultury w stolicy.
Delegaci zwrócili się najpierw do profesora Stanisława Kutrzeby, ostatniego prezesa Polskiej Akademii Umiejętności, zwanego tam kanclerzem nauki polskiej, ale ten ponoć im powiedział: „Nareszcie koniec ze stołecznością Warszawy – nigdy już nie będzie stolicą. Niech będzie w przyszłości stolica w Łodzi, Toruniu, Kaliszu, Poznaniu czy gdzie indziej, ale nie w Warszawie”.
Niestety, nie jest wykluczone, że takie słowa padły.
INTERCITY KRAKÓW–WARSZAWA–KRAKÓW
– Czas się zastanowić, kto gdzie przyjeżdża i co daje z siebie, czyli, czy jest życie poza Krakowem? I czy z Krakowa da się wyjechać, a jak się wyjedzie – czy można bez niego żyć? (…)
ANDRZEJ MLECZKO
– Na poważnie romans z Warszawą zacząłem ponad dwadzieścia lat temu. Moja żona Monika powiedziała, że nie wróci na to krakowskie zadupie, a ja powiedziałem, że w życiu nie wyjadę z tego zadupia. I spotykamy się tylko w weekendy. Ona czasem przyjeżdża tutaj, ale przeważnie ja jadę tam.
Na pewno nie zdobyłbym sławy, gdybym nie rysował w warszawskich pismach. Nie było takiej szansy. Wiadomo, większość naszych kolegów, artystów i nie tylko pojechała tam za chlebem i za sławą. Chociaż jeszcze w latach siedemdziesiątych tamtego wieku wiele tracili…
Produkt zostały dodany do koszyka
Twój koszyk
Twój koszyk jest pusty.
Łącznie: 0,00 zł