JUTRO ZAWYJĄ SYRENY…
Tekst: Andrzej Zaręba
Czy trzeba myśleć o nadchodzącej wojnie? W Krakowie w lipcu 2024 roku odbył się panel dyskusyjny na temat bezpieczeństwa obywateli w przypadku potencjalnych zagrożeń. Za stołem usiedli Jacek Bartosiak, Marek Budzisz, gen. Mieczysław Bieniek i gen. Edward Gruszka
Dotychczas na zajęciach z przysposobienia obronnego przed wieloma laty w przypadku uderzenia jądrowego na okolice boiska szkolnego nakazywano nie wpadać w żadną panikę, tylko ułożyć się tyłem do źródła wybuchu.
Kiedy poszliśmy na studia, to i za nami szło nasze wojsko polskie. „Co emituje czołg?” pytał nas pan pułkownik – nie mogąc się zaś doczekać prawidłowej odpowiedzi, odpowiadał nam że to oczywiste bo „czołg emituje makieta”. I huczał z radości jak motor diesla przy zimowym rozruchu.
I tak to szło. Kiedyś to było- wszyscy silni zwarci gotowi, ale to już minęło. Teraz trzeba wszystko z gruzów odwalać, jak nie przymierzając wielkopowierzchniowe gospodarstwa rolne, w skrócie pegeery.
A teraz zwołano ten panel, na który zjechało się co niemiara słynnych panelistów, a wśród nich niezawodny pan Jacek Bartosiak.
Pan Doktor co dobre, to pochwali – co by nie mówić, wielkie wrażenie na tym strategiku XXI wieku robi ZSRR za Stalina. Głównie za stalowe szwadrony czołgów BT oraz zespoły desantowe Tuchaczewskiego (gdyby nie paranoja Wodza, to może by opanował szybkim desantem Berlin jeszcze w 1938 roku?), ale i solidną obronę cywilną, bo ta pokazała – wedle opinii Doktora – lwi pazur podczas obrony Leningradu!
Niewiele refleksji usłyszeliśmy też w tym kontekście o wielkich Chinach i zagrożonym Tajwanie, nie mówiąc już o Japonii, choć byłoby chyba warto, bo tam kataklizm za kataklizmem – tsunami, trzęsienia ziemi i tak dalej – stwarza ludziom codziennie trudną rzeczywistość.
Poza tym to przykład Japonii bliższy byłby nam niż Skandynawia w tym sensie, że społeczna struktura podobna. Rodzina tam ważniejsza niż system, a autorytet patriarchalny trzyma się silnie. I gdyby nie rozważna decyzja Mac Arthura, aby nie ruszać cesarza, to Japonia jako republika pewnie by prędzej czy później znowu skoczyła sobie wzajem do oczu.
Możemy spędzić całe godziny na przedstawianiu rozwiązań skandynawskich czy niemieckich, co jednak nie zmieni faktu, że procedury – jak w wojsku – są ustalane właśnie po to, żeby mieć elementarne oparcie czynności w razie nadejścia zagrożenia. Tego nie da się zastąpić żadnym „patriotyzmem”, „moralnością”, czy oddaniem osobistym.
*
Co można rzec w podsumowaniu?
Po pierwsze koncepcja, którą mają zajmować się panowie z centrum p. Bartosiaka ujawnia kardynalne oderwanie od rzeczywistości. Bo jeśli – jak wszyscy prelegenci podkreślali dobitnie – najważniejsza jest spójność społeczna to raczej należałoby zacząć od niej, a nie od schronów i wody na siedem dni.
A spójności tutaj w Polsce nie ma od dawna (tak z grubsza biorąc – z przerwami – od XVII wieku, warto też wspomnieć Norwida i jego definicję Polaka narodowego i społecznego) , zaś rządy panów Kaczyńskiego i Dudy pozostawiły po sobie niewyobrażalne szkody dla funkcjonowania państwa zagrożonego wojną. Także poprzez ostentacyjne, zuchwałe lekceważenie wszelkich norm, procedur i dobrych obyczajów.
Społeczeństwa wszędzie są podzielone wedle rozmaitych klasyfikacji, ale zamiast znajdować wspólne mianowniki nasi dyktatorzy in spe usiłowali mozolnie pogłębiać wszelkie różnice i prywatyzować państwo, aby wykluczyć zeń sporą część obywateli i zbudować tutaj na wzór Kazachstanu albo Kirgizji oligarchię kontrolującą rozbite do spodu społeczeństwo, sprowadzone do roli pariasa, mord zdradzieckich i elementu animalnego.
Debata pokazała z pewnością jedno – po latach przyszła wreszcie poważna refleksja.
Wybudzono nas. Ale oby ręka nasza nie pozostała w nocniku.